Nie masz czasu przeczytać? Posłuchaj wersji audio!
Rękopis księgi kryminalnej znajduje się w Archiwum Narodowym w Krakowie. Jest oznaczony numerem 864, pt. Acta damnatorum seu maleficorum alias smola. Na stronach 151-153 zamieszczony jest wpis pisarza sądowego datowany na 8 stycznia 1566 roku. Przenieśmy się w czasie do mroźnej zimy 1565 roku, bo właśnie w ostatnich dniach grudnia zaczyna się opowieść i zeznanie Jurka Lipnickiego, który na torturach przyznał się do występku. Na sali sądowej ponownie wyznał swoje winy (tym razem „dobrowolnie”), ponieważ słowa padające podczas katowskiej powinności, nie mogły być podstawą wyroku.
„Tenże Jurek Lipnicki dobrowolnie wyznał swoje złe uczynki, które podziałał”.
Bohater tekstu pochodził z Lipnicy – wsi znajdującej się na północny wschód od Torunia. W grudniu 1565 roku bawił on w Krakowie. Ze stolicy królestwa, dokładnie w dniu Młodzianków (tj. 28 grudnia; w kalendarzu liturgicznym jest to Święto Świętych Młodzianków, Męczenników), udał się w kierunku Prus „prosto do pana Jarosza Trojanowskiego młodego, z którym (…) miał przed tym niejaką znajomość w Prusiech”.
Z zeznań możemy wywnioskować, że już wtedy Jurek miał plan dokonania zbrodni na tle rabunkowym, bo „spodziewając się, iż miał pieniądze z domu, i tam go miał wolą, upatrzywszy czas, zabić (…)”, ale także musiał żywić do pana Trojanowskiego duży afront, ponieważ „z nim miał waśni o jakąś pannę Pniowską, gdzie mu przeszkadzał”.
Podróż na północ królestwa
Zmotywowany Jurek z Lipnicy wyruszył z Krakowa na północ, wpierw do Piotrkowa Trybunalskiego. Zanim dotarł do tego miasta, zrobił sobie przystanek w Przedborzu. W miejskiej karczmie poznał niejakiego Piotra Fortnera, który był „służebnikiem pana Justowym”. Jurek zostawił swojego konia w folwarku wójtowskim, w którym służbę pełnił wspomniany Piotr. Bohater tekstu nie okazywał zbytnio uwagi pomocnemu służebnikowi, który, według zeznań, zajmował się jego koniem oraz często gościł Jurka w porach obiadowych. Lipnicki „sam się bawił z jakiemsi księdzem przy kościele piotrowskim”.
Jurek oraz Piotr zdecydowali się na dalszą wspólną podróż. Lipnicki przekonywał, że powinni wyruszyć w nocy saniami zaprzęgniętymi w dwa konie, by dojechać do „pani Trojanowskiej jednym cugiem”. Nie dowiadujemy się jednak, gdzie dokładnie mieszkała pani Trojanowska, ale, skoro bohaterowie tekstu z Przedborza zawracają w kierunku grodu Kraka, musiało znajdować się to miejsce na południu kraju.
Zabójstwo
Dochodzimy do momentu kulminacyjnego, czyli opisu zabójstwa. W księdze znajduje się bardzo plastyczny i szczegółowy opis walki Piotra z Jurkiem oraz samego morderstwa (zazwyczaj opisy w księgach kryminalnych były pozbawione tak barwnych i prozatorskich relacji).
Panowie podróżowali przez gościńce saniami zaprzęgniętymi w dwa konie maści kasztanowatej. Podróż musiała być ciężka i trudna. Mróz, powiewy przenikliwego, zimnego wiatru i trudne warunki atmosferyczne skutecznie utrudniały dalszą drogę. W lesie nieopodal Włoszczowej Jurek „miał już tę intencję jego [Piotra] zabić, bo mu pieniędzy nie dostawało”.
Podczas śnieżnej zawieruchy, wjechawszy w las, Lipnicki zsiadł z sanek tłumacząc, że jest mu zimno w nogi. Chciał zapewne rozruszać zmarznięte stopy. „Bieżąc za sankami” Jurek wyciągnął nóż z zamiarem wbicia go w plecy Piotra, który kierował konnym zaprzęgiem. Nie udało mu się to, gdyż nie był w stanie przebić kilku warstw ubrań.
„I uderzył go wsię nożem. Zaraz spadł Piotr [z] sanek. I rzucił się [Jurek] do szablicy, która była na sankach”. Piotr zaczął uciekać, wszak nie miał jak się obronić przed napastnikiem. Bronił się więc rękoma. „I uciął mu prawą rękę ten to Lipnicki, i brał się nieboraczek tenże Piotr przed się ku sankom do rusznicy”. Jurek doskoczył do Piotra, ten nie zdołał sięgnąć po broń palną. „(…) siekł go oną szablicą w głowę i tak długo [z] sobą chodzili, aż padł po tym na ziemi”. Piotr krzyczał do Jurka „Prze Bóg, nie zabijaj”. Walczył o życie z całych sił.
„Na ostatek wziąwszy rusznicę z sanek tenże Lipnicki i przestrzelił go (…)”. Po zastrzeleniu Piotra bohater tekstu „zzuł z niego buty albo skórnie (…)”. Ten niecny proceder został przerwany, ponieważ Jurek usłyszał zgrzytanie śniegu i dźwięki zbliżających się podróżnych. Wystraszył się i „odwiózł sanki na stronę do choiny, z tych wziął konia Piotrowego i swego osiodłał”.
Kradzież i ucieczka
Bohater tekstu, podczas późniejszych tortur przeprowadzanych w kazamatach krakowskiego ratusza, szczegółowo opisał kradzież rzeczy należących do zamordowanego Piotra. Dowiadujemy się, że „wziął [Jurek] płaszcz bratwicki pilśniami, zielonym suknem podszyty, szablicę, rusznicę, kejcher w którym było siedemnaście groszy, prochowniczkę, siodło, skórnie, mieszek z pieniędzmi, w którym było półczwarta talara, i tłumoczek Piotrów, w którym były dwie koszule, jeden ser, trzy kiełbasy (…)”. Nie wiemy, co zabójca zrobił z ciałem, ale z opisu wynika, że sanie pozostawił w lesie przy drzewach, za którymi się schował; zwłoki prawdopodobnie także tam porzucił.
Jurek przez pewien czas ukrywał się w zagajniku przy gościńcu, po czym osiodłał swojego konia i prowadząc drugiego obok, udał się do pani Trojanowskiej, u której spędził noc. Kolejnym punktem podróży był Jędrzejów, a na koniec podkrakowski Kleparz (do końca XVIII wieku osobne miasto, dzisiaj obszar Krakowa).
Lipnicki przez parę dni po dokonaniu morderstwa podróżował pomiędzy Dobczycami i Krakowem, a także wspominaną wcześniej panią Trojanowską i „gospodą u Klimkowej”, w której się zatrzymał. W tym czasie sprzedał zdobyte fanty, a za zarobione pieniądze kupił „czapkę i dał do niej przyprawić strusie pierze”.
Wyrok
Na początku stycznia 1566 roku Jurek Lipnicki wracając z Krakowa na Kleparz do gospody, w której pomieszkiwał, usłyszał od właścicielki przybytku, że „Cię szukają. Chroń się!”. Przestraszony i obawiający się złapania przez „sprawiedliwość magdeburską” próbował uciec. Tuż pod zajazdem bohater tekstu został pojmany. Część skradzionych przedmiotów znajdowała się na terenie gospody: „(…) Piotrowy kejcher i prochowniczka, to przy nim było na pasku, którym się opasał, ostrogę i rękawice sukienne, i uzdę krygową”.
Jurka Lipnickiego skazano na karę łamania kołem. Sprawa kończy się słowami: „To jest jego wyznanie, a nie inaczej, i z tym szedł na sąd Boży. I jest w koło wpleciony”.
Bibliografia:
- Dzikówna J., Kleparz do 1528 roku, Kraków 1932.
- Karabowicz A., Mikuła M., Uruszczak W., Księga kryminalna miasta Krakowa z lat 1554-1625, Kraków 2013. Rękopis (nr 864) księgi znajduje się w Archiwum Narodowym w Krakowie pt. Acta damnatorum seu maleficorum alias smola.
Bartłomiej Gajek
Korektor: Ewelina Powierska
korektorka, autorka tekstów, transkrybent. Interesuje się historią XX wieku (II wojna światowa), ale także, na przestrzeni wieków, historią innych kontynentów. Miłośniczka kryminałów i horrorów. Związana z Fundacją Sama Mama.
1 komentarz
Ryszard
Mijają lata i wieki a przestępstwa są motywowane chęcią szybkiego wzbogacenia się. Zbrodnia nie popłaca bo po niej następuje kara. Pouczającą historia.