Nie masz czasu przeczytać? Posłuchaj wersji audio!
Jeśli nie miecz, to co?
Śmierć na sznurze uchodziła przez wieki za hańbiącą. W czasach przedchrześcijańskich w wielu kulturach (europejskich, ale także np. w Chinach) wierzono, że jeśli człowiek zmarł, nie dotykając ziemi, to jego duch nie zostanie wpuszczony do Zaświatów i będzie błąkał się po ziemi. Po chrystianizacji oczywiste było skojarzenie z Judaszem — zdrajcą, który zakończył życie na gałęzi.
Dlatego też szlachetnie urodzonym przysługiwała honorowa śmierć od miecza. Warto podkreślić, że ścięcie toporem honorowe nie było. Stosowano je wobec przedstawicieli szlachty winnych ciężkich przewinień wobec monarchy. Najlepszym przykładem są ofiary Henryka VIII: Thomas More, John Fisher, Thomas Cromwell, czy przedostatnia z żon króla — Catherine Howard. Aby skończyć z tym podziałem, we Francji krótko przed Rewolucją ujednolicono egzekucje przez wprowadzenie gilotyny, a w Hiszpanii od 1828 roku wszystkie wyroki śmierci na cywilach wykonywano przez uduszenie garotą. Wróćmy jednak do wieszania.
Pozostałością rozróżnienia kar na honorowe i hańbiące było rozstrzeliwanie wojskowych za zbrodnie wojenne. Tej formy egzekucji odmówiono w Norymberdze Goeringowi, Jodlowi i Keitlowi. Chciano przez to podkreślić, że ponoszą karę jako pospolici mordercy. Była to główna przyczyna samobójstwa Goeringa, który w jednym z listów do żony pisał, że Marszałek Rzeszy nie może dać się powiesić! Również alianccy żołnierze skazani za morderstwa, rabunki i gwałty na ludności cywilnej – stawali pod szubienicą.
W Polsce, od odzyskania niepodległości aż do zniesienia kary śmierci w 1997 roku, Wojskowy Kodeks Karny nakazywał skazanych rozstrzeliwać. Ostatni żołnierz, skazany za gwałt i morderstwo ze szczególnym okrucieństwem, stanął przed plutonem egzekucyjnym w 1979 roku. Do 1927 roku plutony egzekucyjne wykonywały również wyroki na cywilach. Wskutek odmowy przeprowadzenia egzekucji przez żołnierzy 28. Pułku Strzelców Kaniowskich, władze wprowadziły powieszenie jako karę dla osób cywilnych i powołały pierwszego cywilnego kata, którym został osławiony Stefan Maciejowski (ur. jako Alfred Kalt lub Kaltbaum, nazwisko powszechnie przekręcano na Maciejewski — jak w znanej piosence „Bal na Gnojnej”: a kat Maciejewski tam, pod szubienicą, na Antosia czeka już).
Szubienice i sznury
W najprostszej wersji konstrukcja do wieszania składa się z jednego lub dwóch słupów i poprzecznej belki, zwanej niegdyś w Polsce pohyblem (stąd okrzyk lub toast: na pohybel! Znaczy tyle, co powiesić go!). O ile na terenach Korony Królestwa Polskiego dominowały szubienice drewniane, o tyle na ziemiach udzielnych księstw, a zatem na Śląsku i Pomorzu, wznoszono także konstrukcje kamienne. W 2015 roku na Górze Mieszczańskiej w Złotoryi odkryto pozostałości kamiennej szubienicy, o średnicy fundamentu 7,65 m.
Najczęściej stawiano trzy lub cztery kamienne filary, natomiast pohyble stosowano drewniane. Taki układ pozwalał na jednoczesną egzekucję wielu skazańców. W londyńskim Tyburn możliwe było powieszenie dwudziestu czterech osób naraz, a w paryskim Mountfaucon — aż czterdziestu pięciu. Ta trójpoziomowa konstrukcja na planie trójkąta była głównym narzędziem straceń w stolicy Francji od XIII wieku, aż do roku 1760. Po wykonaniu wyroku zwłoki wieszano na łańcuchach. Tak wystawione – gniły – na postrach dla ludzi i żer dla ptaków.
Szubienice wznoszono poza murami miast, na wzgórzach o odpowiednich nazwach (oficjalnych lub zwyczajowych), mówiących o funkcji danego wzgórza (Galgenberg, Hanging Hill, Szubieniczna Góra itp.) Same filary osiągały wysokość nawet dziesięciu metrów. Przy egzekucjach używano zatem drabin. Widząc tak wysoką i dominującą krajobraz szubienicę, przybysz już z daleka widział, że władze miasta dysponują prawem skazywania na śmierć i korzystają z niego bez wahania. Grunty wokół szubienicy były również dla ciał skazańców miejscem pochówku, gdyż zbrodniarzy uważano za niegodnych poświęconej ziemi na cmentarzach. Tam również przeprowadzano egzekucje przez pogrzebanie żywcem. Metoda ta była w średniowieczu zarezerwowana dla dzieciobójczyń.
Przesądy związane z szubienicą
Z szubienicą wiązał się szereg przesądów. Uznawano ją za nieczystą i przynoszącą pecha. Inaczej postępowano ze sznurem egzekucyjnym, którego kawałki były rozchwytywane jako amulety. Wielu katów sprzedawało fragmenty lin (nieźle na tym zarabiając!). Również części ciała wisielców – szczególnie dłonie – były chętnie kradzione ze względu na rzekomo magiczną moc. Takie same właściwości przypisywano roślinom, na które spadły płyny ustrojowe powieszonych, wydalone w agonii.
Do obowiązków kata należały zatem bieżące prace konserwacyjne przy szubienicy, w powszechnej opinii równie niegodne, jak sprzątanie zwierzęcych odchodów, łapanie bezpańskich psów, czy prowadzenie domu publicznego. Niekiedy jednak szubienica wymagała poważniejszej naprawy albo zachodziła potrzeba wzniesienia nowej.
W Norymberdze starano się „rozbić” pecha łączącego się z pracami na jak największą ilość osób (była to częsta praktyka również w innych miastach ówczesnej Europy). Całe cechy stolarzy, kamieniarzy, kowali, powroźników i snycerzy brały w tym udział: rzemieślnicy najpierw zbierali się w liczbie nawet kilkuset osób w kościele, a po mszy formowali pochód i w atmosferze zabawy razem udawali się na miejsce robót. Po ich ukończeniu uczestniczyli w solidnie zakrapianej uczcie, którą finansował magistrat. Kamienne konstrukcje zaczęto rutynowo burzyć w XVIII wieku, pod wpływem humanistycznej myśli Oświecenia. Kiedy normą stały się egzekucje przeprowadzane bez publiczności, odpowiedzialność za stan techniczny szubienic spadła na administrację więzień, w których wykonywano wyroki.
Krótki i długi sznur
Przez stulecia, aż do XIX wieku, standardowo stosowaną metodą był tzw. krótki sznur (short drop). Skazańca stawiano na stołku albo drabinie, którą usuwano mu spod nóg. Piratów skazanych pod jurysdykcją brytyjską umieszczano na wozie, który następnie odjeżdżał. Na szyję zakładano więźniowi pętlę — znaną jako węzeł katowski (hangman’s knot). Ten sposób wiązania stryczka zobaczyć można w niemal każdym filmie zawierającym scenę egzekucji. Pętla ta nie powodowała złamania karku, lecz powolne uduszenie, co w połączeniu z drogą spadania, nie większą niż ok. 50 cm i nieskierowaną w dół bezpośrednio, a raczej pod kątem, przysparzało wieszanej osobie cierpień, trwających nierzadko 20 minut i dłużej. Powieszonemu — jak wspomniano wyżej — często puszczały zwieracze; przez dłuższą chwilę machał nogami bezskutecznie szukając podparcia (piraci nazywali ten „taniec” konopną gigą).
Jeśli twarz skazańca nie została zasłonięta kapturem lub workiem, gapie widzieli wybałuszone oczy i wyciągnięty język. Niekiedy świadkowie egzekucji ciągnęli wisielca za nogi, aby przyspieszyć zgon. Czasami sam kat wdrapywał się na barki osoby powieszonej i siadał na nich „na barana” całym swoim ciężarem. W roku 1866 irlandzki lekarz Samuel Haughton opublikował pracę, w której ustalił, że optymalna długość spadania po otwarciu zapadni (standard drop) wynosi od 120 do 180 centymetrów (zależnie od wagi i postury ofiary). Gwarantowało to utratę przytomności.
Wiliam Marwood
W 1872 roku londyński kat William Marwood opracował metodę długiego sznura (long drop), dzięki której złamaniu ulegał odcinek pomiędzy 2. I 3. Kręgiem szyjnym, co powodowało natychmiastową śmierć. Obliczenia stosunku długości liny do wzrostu i wagi skazańca zawierała tabela, po raz pierwszy wprowadzona do oficjalnego użytku w 1888 roku, a następnie korygowana w 1913 i 1939 roku. Ostatnia aktualizacja zakładała wydłużenie liny o 23 centymetry, w porównaniu do wersji z 1913, i do dziś stosowana jest m.in. w Singapurze oraz innych byłych koloniach brytyjskich, w których nadal wykonuje się najwyższy wymiar kary. Podane wartości stosuje się dla szubienic skonstruowanych wg normy wprowadzonej w 1885 roku. Tabelę należało stosować skrupulatnie: zbyt krótki sznur powodował uduszenie zamiast złamania karku, zbyt długi mógł urwać skazanemu głowę.
Mistrzowie sprawiedliwości
Marwood, który zastąpił na stanowisku leciwego i nieudolnego kata Williama Calcrafta, wprowadził też inne poprawki proceduralne, aby maksymalnie skrócić czas wykonania wyroku. Tradycyjny węzeł zastąpił metalowym pierścieniem powleczonym skórą. Stabilność zacisku zabezpieczał znajdujący się za nim pierścień gumowy. Stryczek należało założyć tak, aby znalazł się za lewym uchem skazanego. Do krępowania rąk i nóg więźniów stosował pasy z klamrami, których zapięcie trwało o wiele krócej, niż wiązanie w tradycyjny sposób.
Poprzedniego dnia kat wypróbowywał sznur przy pomocy worka z piaskiem o wadze równej masie ciała skazanego. Worek ów wisiał przez kilka godzin, a następnie był wygotowywany, aby utrwalić uzyskaną długość. Wszelkie formalności, takie jak zawiadomienie więźnia o ostateczności decyzji sądu, spotkanie z duchownym itp. załatwiano wcześniej, aby wszystkie zaangażowane w wydarzenie osoby przebywały w celi egzekucyjnej jak najkrócej. Punktualnie o godzinie 9 rano kat wchodził do celi, spinał ręce skazanego pasem, wprowadzał go do pomieszczenia z szubienicą, ustawiał na zapadni (na której często zaznaczano kredą miejsce, w którym delikwent miał stanąć), asystent spinał skazanemu nogi, podczas gdy główny wykonawca zasłaniał mu głowę, zakładał stryczek i natychmiast otwierał zapadnię pociągnięciem dźwigni w podłodze. Najszybciej przeprowadzona egzekucja trwała 7 sekund, od momentu wyprowadzenia więźnia z celi, do wyprostowania liny. Miało to miejsce 8 maja 1951. Wyrok wykonał Albert Pierrepoint, a asystował mu Syd Dernley. Straconym był morderca James Inglis. Jak wspominał Dernley – w chwili śmierci ostatni aktywny kat angielski – skazany praktycznie biegł na szubienicę. Przed wykonaniem wyroku Pierrepoint zostawił w popielniczce cygaro. Po wykonaniu zadania wrócił i dopalił je. Nawet nie zgasło.
Albert Pierrepoint
Albert Pierrepoint – najwydajniejszy kat w historii Wielkiej Brytanii – w ciągu trwającej ponad 20 lat kariery (1932-1955) powiesił co najmniej 434 osoby (liczba wykonanych wyroków sądów na terenie Zjednoczonego Królestwa). Jeśli dodać wyroki na niemieckich zbrodniarzach wojennych wydane po II wojnie światowej przez brytyjskie sądy wojskowe na terenie Brytyjskiej Strefy Okupacyjnej i wykonywane głównie w więzieniach w Hammeln i Landsberg am Lech, liczba ta sięga 600.
Wyroki śmierci wykonywali również krewni Alberta: ojciec Henry i stryj Tom, któremu często asystował, aż do 1941 roku, kiedy to rozpoczął pracę głównego egzekutora. Ze względu na opinię znakomitego fachowca, brytyjskie MSW (Home Office) rekomendowało Pierrepointa marszałkowi polnemu Bernardowi Montgomerry’emu jako kata sądzonych esesmanów, m.in. z załogi obozu Bergen – Belsen, a jego praca spotkała się z wielkim uznaniem, które niestety spowodowało upublicznienie przez prasę jego nazwiska, co nigdy nie miało mieć miejsca. Podczas wykonywania powierzonych zadań Pierrepoint bazował ściśle na zaleceniach Home Office dotyczących konstrukcji szubienic, a dobierając długość lin, korygował wskazania tabeli, wspomagając się bogatym doświadczeniem. Jednak to nie on przeprowadził egzekucje najważniejszych nazistów, skazanych w Procesie Norymberskim. Zrobił to Amerykanin – sierżant John C. Woods.
John C. Woods
Przed wstąpieniem do wojska Woods nie miał doświadczenia jako kat. Aby otrzymać tę funkcję w armii – skłamał. Wyroki wykonywał od 1944 roku, czynił to jednak niestarannie, stosując wspomniany wyżej węzeł katowski i zawsze standardową długość sznura. Szubienice budowane pod jego nadzorem również pozostawiały sporo do życzenia. Ta użyta w Norymberdze miała zbyt wąską zapadnię, co spowodowało u skazanych urazy, np. Wilhelm Frick miał rozbity nos. Ze względu na zbyt krótki sznur, większość skazanych się udusiło. Joachim von Ribbentropp umierał 15 minut. Woods sprawował obowiązki kata do końca 1946 roku. Cztery lata później zginął od porażenia prądem podczas wykonywania drobnej naprawy. W tym czasie nadal służył w armii. Nie wiedzieć czemu, Amerykanie dość często popełniali błędy podczas wieszania, stąd pojawiły się alternatywne metody egzekucji: krzesło elektryczne, komora gazowa czy śmiertelny zastrzyk. Także w tych przypadkach długo by opowiadać o nieprawidłowo wykonanych wyrokach.
Ostatnia cywilna egzekucja w Polsce
Ostatnia cywilna egzekucja w naszym kraju odbyła się 21 kwietnia 1988 roku w Krakowie, kiedy za morderstwo powieszono Stanisława Czabańskiego. Procedurę dosyć realistycznie ukazano w filmie K. Kieślowskiego Dekalog V. Stosowano standard drop. Po otwarciu zapadni skazany wisiał co najmniej 20 minut, zanim lekarz zbadał go, aby stwierdzić zgon. Nazwiska wykonawców wyroków utajniono na 50 lat, po wprowadzeniu moratorium (de facto po wspomnianej egzekucji, de iure – od 1995 roku). Egzekucje w II RP i PRL to temat na osobną, obszerną opowieść.
red. BG
Bibliografia:
- Andrzejczak J., Spowiedź polskiego kata, Chełmiec 2018.
- Bricard I., Leksykon śmierci wielkich ludzi, Warszawa 2000.
- Farrington K., Historia kar i tortur. Ciemna strona wymiaru sprawiedliwości. Warszawa 1997.
- Heydecker J., J. Leeb J.,, Proces w Norymberdze, Warszawa 2015.
- Knappman E. (red.), 100 najsłynniejszych procesów, Warszawa 1998.
- Małcużyński K., Oskarżeni nie przyznają się do winy, Warszawa 1966.
- Moore J., Powiesić, wybebeszyć i poćwiartować, czyli historia egzekucji, Kraków 2019.
- http://www.capitalpunishmentuk.org (dostęp 30.04.2023)
Mikołaj Szymaniak
Korektor: Bartłomiej Gajek
historyk, archiwista, współtwórca i redaktor naczelny portalu www.pregierz.pl. Zajmuje się przestępczością w epoce nowożytnej oraz historią Krakowa. Współpracował m.in. z twojahistoria.pl, "Mówią Wieki" i "Newsweek Historia".
1 komentarz
Damian
Przyjemnie i ciekawie napisany artykuł. Takich więcej! 🙂