Nie masz czasu przeczytać? Posłuchaj wersji audio!
Jednak, aby zrozumieć całą sytuację i poznać uczestników tragicznego spektaklu, warto najpierw cofnąć się o kilka lat, do roku 1919. Wtedy to Jan Kowalski, mieszkaniec Woli Buczkowskiej, zdecydował się na ważny krok w swoim życiu i pojął za żonę Antoninę Szymczak pochodzącą z sąsiedniego Czestkowa. Od początku nie było to małżeństwo szczęśliwe. Kobieta nie należała do najwierniejszych i często zdradzała świeżo upieczonego męża z parobkami. Nic więc dziwnego, że ten i do dwójki dzieci, które Antonina urodziła, niechętnie się przyznawał, niepewny, czy rzeczywiście to jego potomkowie. Żona jednak się tym nie martwiła ani trochę.
W końcu Jan miał dosyć i zdecydował się odseparować niewierną małżonkę od parobków, przeprowadzając się z kobietą do innej wsi. Na niewiele się to zdało, bo Antonina nie poddała się i kilkukrotnie uciekała z powrotem do Woli Buczkowskiej, gdzie czekali na nią kochankowie. Tam też zresztą poznała kolejnego uczestnika tragedii, Stanisława Krzyczkowskiego. Stanisław miał trzydzieści osiem lat i był siostrzeńcem Jana, nie przeszkadzało to jednak ani jemu, ani Antoninie w nawiązaniu romansu, który z czasem stał się oficjalny.
Kiedy kota nie ma, myszy harcują
Oczywiście Kowalskiemu nie w smak były zdrady małżonki, kobieta więc chcąc uniknąć czujnej obserwacji męża, wysyłała go z różnymi interesami tak daleko, jak tylko mogła, by w tym czasie samej umknąć do Stanisława. Sytuacja zmieniła się nieco w roku 1922, kiedy to Jan wyjechał za pracą do Poznania, a Antonina, pozbywszy się pilnującego jej małżonka, zapraszała do siebie każdego mężczyznę, który tylko miał ochotę na kilka chwil uniesienia z kobietą. Oczywistym jest, że gdy niespodziewanie Kowalski wrócił do domu, sprawa od razu wyszła na jaw.
Co jednak zaskakujące, mężczyzna najwyraźniej mimo tych licznych zdrad bardzo kochał żonę, bo zdaniem świadków czynił jej jedynie wymówki i zdecydował się na załatwienie sprawy w podobny sposób, co wcześniej – przeprowadzką. Założył nawet sklep, by pracować na miejscu, Jednak plan poskromienia żony w ten sposób spełzł na niczym, bo Antonina wszędzie potrafiła znaleźć sobie towarzystwo chętnych do igraszek mężczyzn. Jan zresztą jej najwierniejszego kochanka niejednokrotnie gościł w domu. Antonina bowiem cały czas utrzymywała zażyłą relację ze Stanisławem, do tego stopnia, że spała z nim w jednej izbie, podczas gdy w pokoju obok, nieświadomy całej sytuacji, odpoczywał jej mąż. W końcu jednak Jan dowiedział się o wszystkim i zabronił siostrzeńcowi odwiedzin. Sprawiło to, że dotychczas niewyraźne widmo planu pozbycia się męża nabrało w głowie Antoniny wyraźnych kształtów.
Wciąż spotykała się ze Stanisławem, wykorzystując do tego dom jednej z mieszkanek Czestkowa. Kowalski oczywiście wiedział o tym, że jego żona nie zamierza zerwać kontaktów z Krzyczkowskim, a sąsiedzi ze szczegółami relacjonowali mu poczynania małżonki. Mimo to wciąż nie myślał nawet o rozwodzie, przekonany, że to tylko przejściowa sytuacja i Antonina w końcu się znudzi. Wierzył, że jeżeli poczeka jeszcze trochę, kobieta w końcu przypomni sobie o rodzinie.
W głowie Antoniny rodzi się plan. Plan mordu
Było to o tyle naiwne, że Kowalska ani trochę o zmianie nawyków nie myślała. Wręcz przeciwnie, w roku 1924 skontaktowała się ze swoim młodszym, liczącym zaledwie 19 lat bratem, Julianem Szymczakiem i poprosiła go, by pomógł jej pozbyć się męża. Opowiedziała chłopakowi, że życie w tym małżeństwie to koszmar, a Jan jest prawdziwym tyranem. Aby jeszcze bardziej jednak przekonać Juliana do planu, obiecała mu, że za zabicie mężczyzny dostanie 100 zł oraz rower. Młodzieniec, przejęty historią siostry, zgodził się na ten układ, bał się jednak, że prawda o tym, kto dopuścił się zabójstwa, wyjdzie na jaw, a on poniesie wszystkie konsekwencje.
Antonina takich oporów nie czuła i postanowiła pchnąć brata do działania. Przyniosła mu kieliszek wypełniony trucizną oraz list od kochanka obiecujący, że również Stanisław wynagrodzi Juliana, gdy tylko Jan umrze, a cała sprawa przycichnie. Dziewiętnastolatek zapytał siostry, czym jest płyn w kieliszku, a Antonina odparła, że to najsilniejsza trucizna na myszy i szczury, którą zresztą wypróbowała już na psie. Julian miał podać ten specyfik Kowalskiemu, jednak w ostatniej chwili coś go od tego odwiodło. Chłopak odczuwał takie wyrzuty sumienia, że nawet wyznał Janowi, że ktoś chciał go zabić.
Nieudana próba sprawiła, że Jan jeszcze rok żył w związku, w którym odgrywał rolę przeszkody dla szczęścia Antoniny i Stanisława. Ci za to nie tylko nie planowali się poddać, ale i do swojego planu ponownie wciągnęli Juliana. Tym razem byli zdeterminowani jeszcze bardziej niż wcześniej, Kowalski bowiem zaczął się wyraźnie domagać od żony małżeńskiej wierności. Kochankom ani trochę się to nie podobało, dlatego opowiedzieli młodemu Szymczakowi, że Jan ma zamiar pobić żonę. Potem opracowali plan wyeliminowania kłopotliwego mężczyzny.
Plan przekuty w czyn
22 kwietnia 1925 roku, o północy Antonina położyła się do łóżka. Tym razem nie zamknęła jednak drzwi od sklepu. Sprawiło to, że do domu udało dostać się jej bratu, który, będąc z zawodu ślusarzem, przyniósł ze sobą pilnik. Tym właśnie narzędziem, dostawszy się przez sklep do mieszkania, uderzył Jana. Obudziło to Kowalskiego, który zdezorientowany zerwał się z łóżka i w ciemności począł gonić napastnika. W międzyczasie Julianowi udało się jeszcze kilka razy zadać mężczyźnie cios w głowę, a w końcu doszło do tego, że mężczyźni wdali się w bójkę na podłodze.
Na to tylko czekała Antonina, która zerwała się z łóżka i chwyciła siekierę. Dopadła walczących i zadała mężowi kilka uderzeń w rękę. Sprawiło to, że Jan z krzykiem bólu puścił Juliana i niemal stracił przytomność. Kiedy jednak dostrzegł, że to jego nadzwyczaj spokojna żona odkłada siekierę i wraca spać, postanowił walczyć dalej, świadomy, że od tego najpewniej zależy jego życie. Złapał napastnika za szyję, ręką zaś dotknął jego twarzy. To sprawiło, że domyślił się tożsamości napastnika, Julian był bowiem jedyną znaną mu osobą we wsi, która chorowała na ospę.
Prawda wychodzi na jaw
Rozpoznany młodzieniec spanikował i uciekł przez okno mieszkania, wybiwszy szybę ręką, którą potem w domu obmył z krwi. Oczywiście do jego drzwi prędko zapukały odpowiednie służby, a chłopak od razu przyznał się do winy. Zeznawał później, że obiecano mu za zabicie Jana 100 złotych oraz rower, a nade wszystko nie chciał on cierpienia siostry, która wraz z Krzeczkowskim opowiadała mu o tyranii Kowalskiego i namawiała do zabójstwa.
Antonina nie miała zamiaru potwierdzać wersji brata. Przyznała się jedynie do zdrady, twierdziła jednak, że nie miała pojęcia, kto napadł na jej męża. Dość podobną strategię przyjął zresztą Stanisław, który za to twierdził, że nie ma pojęcia o niczym poza próbą zabójstwa, do współdziałania w której się przyznał.
Niedoszła ofiara całego zdarzenia wydawała się roztrzęsiona całą sprawą. Jan zeznawał przed sądem, podobno ze łzami w oczach, że nie chciał przez ostatnie lata zgodzić się na rozwód w nadziei, że żona jeszcze się opamięta i zmieni sposób życia.
Sprawa trafiła do Sądu Okręgowego, gdzie rozpatrywał ją sędzia Arnold w asystencji Zienkiewicza i Sztakewa. Prokuratorem został Jan Skabiczewski. Jego przemówienie skupiało się na podkreślaniu tego, jak dalece Kowalski kochał małżonkę, której płazem puszczał liczne zdrady z innymi mężczyznami. Wedle jego słów nawet po próbie zabicia go nie chciał wnosić oskarżenia przeciwko kobiecie. Z tego powodu też Skabiczewski domagał się jak najsurowszej kary wobec wszystkich oskarżonych.
Nieco odmiennego zdania pozostawał adwokat Łaski, obrońca Juliana Szymczaka, wnoszący z kolei o łagodny wyrok. Uzasadniał to twierdzeniem, że zbrodnia planowana była z powodu wielkiej miłości młodzieńca do siostry. Podobną strategię obrał broniący Antoniny adwokat Krukowski, motywujący swój wniosek uczuciem kobiety do Krzeczkowskiego. Lipiński z kolei, obrońca Stanisława Krzeczkowskiego, domagał się dla niego uniewinnienia, twierdząc, że mężczyzna nie był obecny przy usiłowaniu zabójstwa, a w dodatku działał z miłości do Kowalskiej.
Sąd zdecydował się przychylić do wniosku Lipińskiego i po naradzie uniewinnił Krzeczkowskiego, z kolei Antoninę skazał na sześć lat ciężkiego więzienia z pozbawieniem praw, Juliana zaś, biorąc pod uwagę okoliczności łagodzące, na cztery lata ciężkiego więzienia z pozbawieniem praw.
Wydaje się, że cała historia zakończyła się zaskakująco szczęśliwie, w końcu Janowi udało się przeżyć atak tamtej tragicznej, kwietniowej nocy. Mimo to wydarzenie z pewnością bardzo na niego wpłynęło, przekonał się bowiem, że żona, którą kochał z całego serca, nie tylko nie planowała odwzajemnić jego uczucia i dotrzymywać przysięgi wierności, ale i pragnęła się pozbyć męża tak bardzo, że postanowiła go zabić. Okazała się przy tym na tyle małostkowa, że zabójstwa chciała dokonać rękami młodszego brata, a potem usiłowała zrzucić na chłopaka całą winę. A wszystko to po to, by wyeliminować małżonka, który nie akceptował jej związku z kochankiem.
red. BR
Bibliografia:
- Gazeta „Rozwój” z 13.10.1925 roku, numer 281, dostępna on-line: https://bc.wbp.lodz.pl/dlibra/publication/13473/edition/12695
Sandra Holz
Korektor: Anna Samek-Bugno
kulturoznawca, redaktor i korektor. Interesuje się historią, etnografią i literaturą. Współpracowała z Bronowickim Archiwum Społecznym, od kilkunastu lat współpracuje z Towarzystwem Przyjaciół Bronowic, wydawcą periodyku „Bronowickie Zeszyty"