Nie masz czasu przeczytać? Posłuchaj wersji audio!
Prawem i lewem
Przewlekłość spraw cywilnych doprowadzała niejednokrotnie do sytuacji, w której przeciwnik tracił cierpliwość i „przechodził w sprawy kryminalne” – jak pisze Władysław Łoziński, tzn. postanawiał siłą dochodzić swoich praw. Cose lunghe diventano biscie, (dosłownie: „długie sprawy stają się wężami”) powiada włoskie przysłowie, a zastosować je można z osobliwą trafnością do procesów polskich, które rzeczywiście trwały nieskończenie długo, plątając się w jakiś nierozwikłany nigdy kłąb żmij jadowitych. Pomagano sobie gwałtem. Urosła owa nieszczęsna praktyka dochodzenia swoich pretensji – prawem i lewem, trybunałem i kryminałem. Prawem i lewem weszło w zwyczaj i w codzienny słownik szlachecki – iure et gladio – mówiono po łacinie już w pierwszej połowie XV w. i odtąd aż w głąb XVIII stulecia ani słowo, ani rzecz nie wychodziło z użycia. Używa tych słów jeszcze Matuszewicz w swoich pamiętnikach i to wcale nie w znaczeniu tradycyjnego tylko przeżytku, ale jako żywego hasła.
Zajazd szlachecki
Pomimo braku milicji czy żandarmerii zdolnej do wykonywania wyroków sądowych, często były one egzekwowane w sposób wyjątkowo nietypowy. Instytucją temu służącą w prawodawstwie staropolskim był okryty niesławą zajazd szlachecki. Wobec słabości władzy wykonawczej w Rzeczpospolitej stał się faktycznym sposobem dochodzenia praw przez szlachtę. Zajazd był czwartym etapem egzekucji wyroków z nieruchomości wobec szlachty posesjonatów. Odbywał się po wcześniejszych etapach (wwiązaniu, ponownym wwiązaniu, rumacji). Stosowano go, gdy zawiodła rumacja, czyli przymusowa egzekucja. Wówczas ogłaszano banicję dłużnika i dopiero wtedy przystępowano do przeprowadzenia zajazdu.
Zajazd legalny polegał na zwołaniu przez starostę pospolitego ruszenia powiatu i usunięcia siłą opornego dłużnika. Od XVII w. zaczęto urządzać samowolne zajazdy celem egzekucji wyroków w drodze samopomocy. Wówczas nie były organizowane ani kierowane przez starostę. Szlachcic, by wejść w posiadanie zadekretowanego spornego majątku, urządzał zajazd, w którym brała udział czeladź pewnego swych racji pana. Wielokrotnie musiał on także zapewnić sobie pomoc przekonanej do wyroku braci szlacheckiej. Czasem zajazdy były całkowicie bezprawne, wobec czego takowe można uznać za formę łupiestwa, a nawet rozbójnictwa. Oznaczało to tyle, że organizator zajazdu nie miał żadnej podstawy prawnej w postaci wyroku sądowego czy nawet praw do majątku.
Najemnicy i awanturnicy zwani „czarnymi szablami”
Dość często zajazd łączył się z dużym niebezpieczeństwem i ryzykiem utraty życia, zwłaszcza kiedy trzeba było najechać znanego z ognistego temperamentu i krewkości sąsiada. Wówczas należało wynająć znającego się na wojowaniu najemnika. Można go było łatwo znaleźć wśród awanturników nazwanych potocznie „czarnymi szablami”, działających na granicy prawa lub wręcz poza nim. Osoby takie gwarantowały szybką i skuteczną egzekucję praw. Pochodzili oni głównie ze zubożałej szlachty średniozamożnej, szlachty zaściankowej, a nader często z tzw. gołoty, czyli szlachty legitymującej się rodowodem, lecz nieposiadającej ziemi. Ich głównym zajęciem była organizacja zajazdów (legalnych i nielegalnych), zagarnianie cudzych włości lub ochrona przed nadgorliwym sąsiadem. Jednym z takich kondotierów, oferujących swoje usługi panom braciom, był Jacek Dydyński. Zanim jednak opowiemy o karierze i działalności tego zajezdnika wypada nam najpierw powiedzieć choć kilka słów o jego pochodzeniu i rodzinie.
Dydyńscy vel Dedyńscy herbu Gozdawa
Jacek Dydyński wywodził się ze szlacheckiego rodu Dydyńskich vel Dedyńskich herbu Gozdawa, którego najstarsi członkowie – Piotr i Paweł – pochodzili z Węgier. Kazimierz Wielki w 1361 r. w zamian za wielkie zasługi nadał im herb szlachecki Gozdawa oraz dobra ziemskie w postaci miejscowości Boiszcza, Wistok i Radoszyce w ziemi sanockiej. Ze wspomnianych dwóch braci Piotr został protoplastą Balów, Humnickich i Bireckich, a Paweł – Dydyńskich i Jurjowskich. Paweł miał trzech synów ze związku z Wichną z rodu Janinów, o imionach: Pełka, Zygmunt i Mikołaj. Pełka ożenił się z Fienną z Pobiednej i był protoplastą Jurjowskich. Został współdziedzicem Srogowa i Jurjowic. Zygmunt był również współdziedzicem Srogowa i Jurjowic. Wiadomo, że zmarł w 1434 r. Ostatni syn, Mikołaj, był dziedzicem Dydni (Dedni) i Temeszowa. Dokładna data jego śmierci nie jest znana, choć wiemy, że zdarzyło się to przed 1430 r. Doczekał się męskiego potomstwa z Małgorzatą, pochodzącą z rodu Gryfów. Miał z nią Pawła i Mikołaja. Jego synowie udowodnili pochodzenie szlacheckie i z ciążących na nich zarzutów o grabież zostali w pełni oczyszczeni. Mikołaj został dziedzicem Dydni. Właśnie od owego Mikołaja Dydyńskiego z Dydni pochodziła cała rodzina Dydyńskich – Piotr Dydyński, pisarz ziemski sanocki miał pięciu synów: Stanisława, Piotra, Mikołaja, Jerzego i Jana. Jerzy, syn Piotra, pisarza sanockiego, stolnik sanocki (1597) z drugiej żony Rokoszównej miał synów: Jacka, Zygmunta, Władysława, Andrzeja, Przecława, Stefana, Mikołaja i Łukasza.
Jacek Dydyński – wyśmienity rębajło
Jacek Dydyński pochodził z Niewistki, niewielkiej wioski położonej na północ od Sanoka. Był bohaterem i pierwszą szablą dawnej ziemi sanockiej. Zanim został zajezdnikiem-zabijaką zasłużył się dla Rzeczpospolitej. Zaciągnął się do sławnych „lisowczyków” – oddziałów najemnej lekkiej jazdy polskiej, walczących w drugiej dymitriadzie w Wielkim Księstwie Moskiewskim (1607-1608), i wojnie trzydziestoletniej. Właśnie podczas zmagań o Kreml służył pod rozkazami pułkownika Aleksandra Józefa Lisowskiego herbu Jeż, twórcy i pierwszego dowódcy wspomnianej formacji.
Dydyński był klasycznym tworem swojej epoki. Oddawał się na usługi szlachcie i wszystkim tym, którzy potrzebowali jego szabli i doświadczenia oraz potrafili przy tym sowicie wynagrodzić mu trudy. Żądał niemało, lecz jako wyśmienity rębajło i ceniony specjalista w swoim fachu był wart nawet znacznej sumy pieniędzy. Wynajmował się szlachcie do zajazdów, zwad i porachunków. Jeśli któryś z panów braci sanockich chciał wyegzekwować wyrok, porwać pannę albo zalać sadła za skórę sąsiadowi, mógł zdać się na usługi Dydyńskiego, którą całą sprawę niezwykle szybko, sprawnie i skutecznie załatwiał.
Jacek nad Jackami
Budził tak wielki postrach, że wszędzie i wszystkim polecano jego usługi. Z czasem zyskał wielką sławę, a ze względu na nadzwyczajne umiejętności, zwłaszcza mistrzowskie władanie szablą, zyskał przydomek „Jacka nad Jackami”. Był ponadto dobrym logistykiem, organizatorem zasadzek i podjazdów. Wyróżniało go wiele niezwykle rzadkich i unikatowych cech. Z jednej strony był bardzo ostrożny, a z drugiej śmiały i przebiegły. Ten lis szczwany był zawsze wierny swojemu mocodawcy, ale tylko do terminu umowy, kiedy jednak ten upłynął, zabijaka niejednokrotnie przechodził na stronę dotychczasowego przeciwnika. Znano go również z honorowego postępowania i błyskotliwej szlacheckiej fantazji. Będąc ekspertem w swoim rzemiośle, nigdy nie narzekał na brak pracy.
Życie awanturnika
Dydyński zasłynął podczas walk ze Stanisławem „Diabłem” Stadnickim. Najpierw wysługiwał się jemu, a potem jego synom, aby następnie przejść na stronę ich śmiertelnego wroga, starosty zygwulskiego Konstantego Korniakta, pochodzącego z rodu greckich kupców z Krety. Potem służył Stanisławowi Krasickiemu, podczaszemu łomżyńskiemu, który ubiegał się o starostwo po swoim ojcu Jerzym, uznanym za słabego na umyśle. Występował wówczas jako brachium militare („ramię zbrojne”) zleceniodawcy, dokonując zajazdu na starostwo dolińskie. Razem ze swoim regimentem w Boże Narodzenie 1637 r. zajął zamek w Dolinie, opanował wsie i folwarki tamtejszego starostwa, zagarniając jednocześnie wszystkie kosztowności i gotówkę. Dzięki pomocy Dydyńskiego łupem podczaszego padła gotówka w wysokości 125 tys. zł i ruchomości warte 170 tys. zł. Składały się na nie: bogate srebra, przepiękne futra, trzy opony niderlandzkie, kilkanaście cennych kobierców, buławy i szable wysadzane drogimi kamieniami, złotogłowia i inne rzeczy za 17 tys. zł, srebrny kałamarz po wojewodzie podolskim, szacowany na 2 tys. zł., 20 cugów cudnych koni, 20 wierzchowców, a wśród nich jeden turecki o wartości 1 tys. zł.
Skuteczna egzekucja umożliwiła Krasickiemu zagarnięcie majątku wartego łącznie blisko 300 tys. zł. Nie trzeba było jednak długo czekać, aby „Jacek nad Jackami” przerzucił się do obozu przeciwników.
„Z obozu do obozu”
W roku 1639 wystąpił zbrojnie przeciwko kasztelanowi wyszogrodzkiemu Maciejowi Sicińskiemu, który usiłował zagarnąć dla siebie dobra, należące wcześniej do Jerzego Krasickiego. Później z kolei przystał do najzacieklejszych wrogów Adama Krasickiego – książąt Sanguszków, za co podczaszy w 1641 r. groził mu gwałtowną śmiercią, a Dydyński nie pozostawał mu dłużny. Rozjemcą konfliktu pomiędzy nim a podczaszym został król, nakładając na obu „vadium” w wysokości 60 tys. zł. Właśnie podczas konfliktu Krasickich z Sanguszkami doskonale sprawdziła się dość często stosowana przez byłego lisowczyka stara i dobrze wypróbowana metoda „przechodzenia z obozu do obozu”. Wspierał zawsze tego, kto uzyskał chwilową przewagę lub przechodził na stronę tego, kto hojniej go wynagrodził. Jacek, mając sobie powierzony zarząd Dubiecka i Rachini w starostwie dolińskim wraz z warzelnią soli, nie zdawszy rachunku z trzyletniego prowentu wynoszącego 60 tys. zł, zabrał ze sobą bardzo ważne papiery, intercyzy i dekrety, dotyczące procesu między starościną a jej bratem Sanguszką o posag z dóbr jej ojca i, działając na szkodę Stanisława i Adama Krasickich, wydał je Sanguszce. Było to znakomite posunięcie Dydyńskiego, który miał w ten sposób w ręku Krasickich. Przez cały następny rok pozostawali w konflikcie, aby w końcu Adam Krasicki ponownie się z nim pogodził i wynajął jako „czarną szablę”. Tym razem Jacek zorganizował i przeprowadził w imieniu Krasickiego zajazd Rachini, a następnie wyrzucił z niej Kakowskiego. Zebrawszy wojsko złożone z famulusów, hajduków, Kozaków, Serbów i Tatarów z chorągwiami i bębnami, zorganizowawszy rezerwę z chłopstwa uzbrojonego w kosy, zmobilizowanego z 18 wsi starostwa dolińskiego, napadł na Rachinię. Otoczył następnie dwór i przystąpił do oblężenia. Po dwóch dniach zdobył go szturmem i splądrował (m.in. stadninę). Ponadto spalił okoliczną wieś. Kakowski, stary żołnierz z wojny pruskiej, bronił się do upadłego ze swoimi dragonami do momentu, aż ciężko ranny uchodzić musiał z niedobitkami.
Koniec kariery i śmierć
Jacek Dydyński tylko raz został pokonany przez innego znanego kondotiera i dawnego lisowczyka, Mikołaja Tarnawskiego, pochodzącego podobnie jak on z ziemi sanockiej, równego mu pod względem umiejętności, który urządził na niego zasadzkę nieopodal Lublina. „Przegrał z nim i prawem i lewem, bo Tarnawski w drodze do Lublina porąbał go srodze a trybunał doprawił, bo skazał go na sześć tygodni wieży” – jak pisał Władysław Łoziński. Ciężko ranny Dydyński z trudem uszedł z zasadzki.
Końca jego kariery nie przyniósł zajazd szlachecki, lecz wojna. Oddał życie w obronie ojczyzny. Będąc starcem, odpowiedział na wezwanie króla Jana Kazimierza i wyruszył z wojskiem koronnym, idącym na odsiecz Zbaraża oblężonego przez siły kozacko-tatarskie. Walcząc następnie w chorągwi ziemi przemyskiej pod komendą Zygmunta Przedwojowskiego, zginął z szablą w ręku w bitwie pod Zborowem stoczonej 15–16 sierpnia 1649 r.
Współczesne inspiracje
Na sam koniec wypada wspomnieć, że postać Jacka Dydyńskiego zainspirowała wielu autorów książek beletrystycznych. Pojawia się na kartach cyklu „Ostatni z Nieczujów” Zygmunta Kaczkowskiego, pisarza zwanego też „bardem szlachty sanockiej”. Józef Hen opisał jego przygody w powieści sensacyjno-kryminalnej zatytułowanej „Crimen” i w „Przypadkach starościca Wolskiego”. W czasach nam współczesnych losy szlachcica-awanturnika Jacka Dydyńskiego rozpaliły wyobraźnię pisarza i historyka Jacka Komudy. Stał się on głównym bohaterem zbioru opowiadań pt. „Czarna szabla”, powieści „Diabeł Łańcucki” i cyklu powieściowego „Orły na Kremlu”, którego akcja rozgrywa się podczas wyprawy Dymitra Samozwańca na Moskwę w latach 1604–1606.
red. BG
Bibliografia
Źródła normatywne:
- Halickie, tom 131, p. 650.
- Lwowskie, tom 389, p. 165.
- Lwowskie, tom 389, p. 256-261.
- Lwowskie, tom 389, p. 1310.
- Przemyskie, tom 361, p. 256-261.
- Przemyskie, tom 363, p. 1625.
- Przemyskie, tom. 365, p. 1265.
- Przemyskie, tom 366, p. 365.
- Przemyskie, tom 368, p. 341.
- Przemyskie, tom 373, p. 62.
- Volumina Legum. Leges, statua, constitutiones et privilegia Regni Poloniae, Magni Ducatus Lithuaniae. Omniumque provinciarum annexarum, a commitiis visliciae anno 1347 celebratis usque ad ultima regni comitia – Prawa, konstytucye y przywileie Królestwa Polskiego, Wielkiego Xięstwa Litewskiego y wszystkich prowincyi należących na walnych seymiech koronnych od seymu wiślickiego roku pańskiego 1347 aż do ostatniego seymu
Pamiętniki i wspomnienia
Pamiątki i Wspomnienia z sanockiej ziemi, cz. I, wyd. J. Trzeciewski, Krosno 1907.
Źródła heraldyczne
- Długosz J., Insignia seu clenodia regis et regni Poloniae, wyd. Z. Celichowski, Poznań 1885.
- Paprocki B., Herby rycerstwa polskiego przez Bartosza Paprockiego zebrane i wydane r. p. 1584, K. J. Turowski, Kraków 1858.
Literatura
- Boniecki A., Herbarz polski, cz. 1: Wiadomości historyczno-genealogiczne o rodach szlacheckich, t. 1-16, Gebethner & Wolff, Warszawa 1905.
- Dąbkowski P., Szkice z życia szlachty sanockiej w XV stuleciu, [w:] Rocznik Heraldyczny, VI, 1923.
- Dąbkowski P., Wędrówki rodzin szlacheckich. Karta z dziejów szlachty halickiej, [w:] Księga pamiątkowa ku czci Oswalda Balzera, Lwów 1925.
- Dobrzański-Demkowicz B., Szlachta zagrodowa Ziemi Czerwieńskiej. Jej pochodzenie i przeszłość, Stanisławów 1938.
- Fastnacht A., Osadnictwo Ziemi Sanockiej 1340-1650, Wrocław 1962.
- Fastnacht A., Słownik historyczno-geograficzny Ziemi Sanockiej w średniowieczu, część 1, Brzozów 1991.
- Fastnacht A., Słownik historyczno-geograficzny Ziemi Sanockiej w średniowieczu, część 2, Brzozów – Wzdów – Rzeszów 1998.
- Gajl T., Herby szlacheckie Rzeczypospolitej Obojga Narodów, Białystok 2003.
- Horoszkiewicz R., Szlachta zaściankowa na ziemiach wschodnich, Warszawa 1936.
- Leszczyc Z., Herby szlachty polskiej, Lwów 1908.
- Łoziński W., Prawem i lewem. Obyczaje na Czerwonej Rusi w pierwszej połowie XVII wieku, t. 1 -2, Lwów 1904.
- Maleczyński K., Urzędnicy grodzcy i ziemscy lwowscy w latach 1352-1783, Zabytki Dziejowe, t. VI, z. 1, Lwów 1938.
- Niesiecki K., Herbarz polski, wyd. J. N. Bobrowicz, Lipsk 1839 – 1845.
- Pulnarowicz W., Rycerstwo polskie Podkarpacia (Dawne dzieje i obecne obowiązki szlachty zagrodowej na Podkarpaciu), Przemyśl 1937.
- Tarnawski A., Szlachta zagrodowa w Polsce południowo-wschodniej (materiały do bibliografii), Lwów 1938.
- Trzyna E., Ziemia Sanocka i struktura jej własności feudalnej od połowy XVI do drugiej połowy XVII wieku, „Rocznik Województwa Rzeszowskiego”, 9, 1978.
- Wyrostek L., Ród Dragów – Sasów na Węgrzech i Rusi Halickiej, Kraków 1932.
Damian Szymon Nitecki
Korektor:Ewa Kajtoch
korektorka, redaktorka, a czasem nawet autorka. Mieszka i pracuje w Krakowie. Zapewniała już korektorskie wsparcie między innymi portalowi Archiwum Zbrodni. W wolnych chwilach pisze opowiadania.
4 komentarze
Artur
Bardzo ciekawy artykuł. Czekam na więcej. 🙂
Gabriel
Fajny materiał
Maciej
Doskonały materiał. Postać warta filmu.
Janek
Autor odwalił kawał solidnej roboty. Brawa w szczególności za merytorykę na wysokim poziomie i zebranie ogromnej bibliografii. 🙂