Nie masz czasu przeczytać? Posłuchaj wersji audio!
Kontakty handlowe Polski i Węgier w XV stuleciu były bardzo ożywione, co wynikało z bliskości geograficznej. Dzięki bogatej bazie źródłowej możemy się dowiedzieć, czym handlowano i z jaką intensywnością. Wspomnianymi przekazami są rejestry tricesimy. Tricesima była podatkiem od towarów wwożonych i wywożonych z Królestwa Węgier, wynoszącym jedną trzydziestą (3,33%) ich wartości. Z Polski na Węgry wywożono sukno, płótno, przędzę, ryby, sól, zboże, mięso, masło, sery, wosk oraz owoce. Przedmiotem handlu w drugą stronę było wino, konie, płótno, wyroby z żelaza, owoce, orzechy oraz różnego rodzaju skóry.
„Szczęśliwa wyprawa kupca jednego z pogranicznych miasteczek do Bardiowa lub z powrotem należała do rzadkości.” – stwierdzenie użyte przez wybitnego badacza relacji polsko-węgierskich w średniowieczu Stanisława A. Sroki odnosi się z pewnością nie tylko do Bardiowa. Potwierdza je fakt, że na szlakach, którymi podążały karawany kupieckie, grasowali rozbójnicy. Wśród nich, obok pospolitych złodziei i rabusiów, znajdowali się bratczycy, czyli żołdacy wynajmowani za pieniądze. Znane są tożsamości niektórych z najgroźniejszych przywódców band, m.in. Tomasza z Tarca i Lipan, Pobudy oraz Ratkowicza. Jednak w niniejszym tekście poświęcę uwagę dwóm innym ciekawym i intrygującym przypadkom działalności rozbójniczej.
Zbójnicka dyplomacja
Pod koniec XV stulecia na Górnych Węgrzech (dziś Słowacja) miała miejsce interesująca sytuacja. Otóż grupa rozbójników pod wodzą Fedora Głowatego wypowiedziała wojnę węgierskiemu miastu Bardiowowi za to, że władze tegoż miasta skazały na śmierć czterech członków tejże bandy.
Najbardziej zaskakujące jest, że zbójnicy groźbę zemsty spisali w liście z 1493 roku, skierowanym do władz miasta. Ze względu na swoją unikatowość list ten był przedmiotem licznych badań naukowych. Rozbójnicy napisali, że się zemszczą, jeśli miasto w ciągu trzech tygodni nie przekaże okupu wynoszącego 400 florenów, który złożą w mogilskim klasztorze pod Krakowem lub w Czerwonym Klasztorze na Spiszu. Badacze analizujący ten dokument wskazują na jego leksykalną specyfikę. Można tam się doszukać słów pochodzących z języka polskiego, ruskiego czy słowackiego, co świadczy o trybie życia twórców listu, którzy często zmieniając miejsca pobytu, ulegali nowym wpływom językowym.
Opis specyficznego dokumentu
Ciekawszy od treści dokumentu jest wygląd – zdobią go liczne ilustracje. Bezpośrednio pod tekstem autorzy nakreślili szablę, miotłę, ogień i rusznicę. Niżej nazwy sześciu miast: Orawa, Murań, Dunajec, Sanok, Rymanów i Przemyśl, pod którymi widnieją wypalone otwory. Przedstawione przedmioty miały symbolizować sposób zemsty na mieszczanach z Bardiowa. W lewym dolnym rogu obok szubienicy narysowano człowieka z odciętą głową, który klęczał przy katowskim pniu. Pod tą ilustracją znajduje się napis Vasko nevinny. Na wspomnianej szubienicy wiszą trzy postacie, nad którą widnieje Crov nevina, zaś obok miejsca kaźni Timko nevinny. Na samym dole dokumentu, gdzie powinna się znajdować pieczęć wystawcy, zbójnicy powiesili małą miotełkę.
Słowacki badacz Alexander Húščava udowodnił, poprzez porównanie zeznań złożonych przez towarzyszy Głowatego na torturach w 1492 r., że list został spisany przez bandę tegoż rozbójnika. Tortury stanowiły istotny element średniowiecznego procesu sądowego, a poddani im zostali Staszek z Oslawy i Senko z Krasnego Brodu. Zeznali, że przywódcą bandy, nazywanym starostą, był Fedor Głowaty. Obydwaj zostali powieszeni na bardiowskim rynku. Po tym incydencie, kiedy grupa pojawiła się w okolicach Bardiowa, pochwycono dwóch jej członków, których również pozbawiono życia. Zatem cztery postacie narysowane w liście to właśnie owi zbójnicy skazani przez władze miasta na śmierć, z których Waszko był bratem Fedora. Właśnie po tym wydarzeniu wystosowany został list z żądaniem zadośćuczynienia.
Kuriozum średniowiecznej dyplomatyki
List z 1493 r. jest unikatowy pod względem historycznym oraz filologicznym. Wskazuje, że wśród rozbójników była osoba władająca piórem, bądź kogoś o napisanie „poprosili”. Przywiązana miotełka sugeruje, że wiedzieli, iż dokument bez pieczęci jest nieważny, a skoro takiej nie mieli, wykorzystali inny przedmiot. Najlepiej dyskusję podsumowują słowa Moniki Biesagi, że list jest „kuriozum z punktu widzenia średniowiecznej dyplomatyki, lecz także tworem niezwykłym ze względu na swój językowy kształt”.
W zbójnickim fachu prześcignęła męża…
Zbójnictwo nie było domeną zarezerwowaną tylko dla mężczyzn. W połowie XV wieku głośno było pewnej kobiecie, która wybrała sobie niecodzienny sposób na życie. Mowa o Katarzynie Skrzyńskiej, która razem ze swoim mężem Włodkiem Skrzyńskim napadała na karawany kupieckie. Niewiele wiadomo na temat wczesnych lat życia naszej bohaterki. Pochodziła z rodziny Słupskich herbu Drużyna. Brak informacji, kiedy poślubiła Włodka, jednak biorąc pod uwagę, że w 1448 r. ten ostatni przepisał na nią zastaw 3 tysięcy czerwonych węgierskich pod zastaw zamku w Barwałdzie, zaślubiny musiały mieć miejsce przed tym rokiem.
Przyczyną rozpoczęcia tejże niechlubnej działalności były małe wpływy do kasy Skrzyńskich. Włodek postanowił podnieść cło, jakie kupcy mieli obowiązek zapłacić, wjeżdżając ze swoimi towarami do miasta. Tych, którzy odmawiali zapłaty lub nie byli stanie jej uiścić, aresztowano, a potem przeszukiwano, co kończyło się konfiskatą towarów i pieniędzy. Udział w tym „dochodzeniu sprawiedliwości” brała Katarzyna, która szybko zauważyła, że jest to bardziej intratne zajęcie niż czekanie, aż kupiec zapłaci z własnej woli. Z czasem „Włodkowie”, jak nazywano zbójnicką parę, siali prawdziwy postrach w swojej okolicy. Szybko dali się we znaki miejscowym stróżom prawa, jednak dzięki dobrym relacjom z możnowładztwem oraz królem nie obawiali się niekorzystnych dla siebie wyroków. Sytuacja się zmieniła w 1449 r. W tymże roku grupa Włodków napadła na karawanę kupiecką prowadzoną przez Mikołaja Wierzynka.
Interwencja
Wtedy król Kazimierz Jagiellończyk wezwał do siebie podkomorzego Piotra Szafrańca, któremu polecił ukrócić poczynania naszej pary. Podstawą takiego rozkazu było utrudnianie handlu przez Skrzyńskich co skutkowało stratami dla królewskiego skarbca. Paradoks polegał na tym, że Szafraniec swoim prowadzeniem się wcale nie różnił się od Włodków. Jan Długosz napisał o nim tak:
„(…) człek ladaco, jakich mało, złodziejów i ich wspólników spólnik, obroną szczwany matacz i podstępca, kłamstwy barwionemi umiejący własnych, najzaufańszych przyjaciół podchodzić, a otumianionych łotrowsko zaprzedawać”.
Podkomorzy ruszył oblegać barwałdzki zamek, jednak wkrótce zaczął napadać na okoliczne wsie. Wtedy książęta oświęcimscy zgodzili się zapłacić Szafrańcowi 2 tysiące złotych, żeby tylko opuścił ich okolice.
Włodkowie dalej parali się zbójectwem z tym, że pierwsze skrzypce poczęła grać Katarzyna. Włodek nie brał już tak często udziału w wyprawach – zostawał na zamku. Poczynania Włodkowej, jak ją nazywano, były coraz zuchwalsze. Ludzi ogarniało przerażanie na okrzyk „Die Wlokyne kompt!”, kiedy to nawzajem się ostrzegali i chowali, żeby nie wpaść w jej ręce. Nie dziwi zatem, że Katarzyna była na językach. W Rocznikach głogowskich napisano o niej:
„Wlokyne po męsku się prowadziła, jeździła konno w zbroi pod bronią. Nie było łuku ani kuszy, której by sama bez przyrządu, rękami tylko nie naciągnęła, czego mężczyźni nie potrafili dokonać. Męża swego ustanowiła stróżem w zamku, a sama z towarzyszami łupiła kupców, zamki i wsie”.
Włodek, z polecenia żony, został stróżem na zamku w Barwałdzie. Być może rzeczywiście jego małżonka była lepsza w niechlubnym fachu, a może ze względów zdrowotnych ustąpił pola swojej lubej. Mąż Katarzyny zmarł w 1455 roku. Dwa lata później nasza rozbójniczka po raz kolejny pokazała, na co ją stać. Napad ów był majstersztykiem.
W tymże roku na zamku oświęcimskim aresztowano ośmiu rabusiów, którym w nocy udało się ujść z więzienia, obrabować zamek i uciec. W czasie ucieczki zaczaiła się na nich Katarzyna ze swoimi ludźmi. Rabusie zostali pozbawieni zdobyczy i dotkliwie pobici.
Kiedy z jej rąk zaczęli ginąć niewinni ludzie, król Kazimierz polecił w 1463 r. Piotrowi Komorowskiemu schwytać rozbójniczkę, co się udało. Drugim zarzutem wobec Katarzyny było prowadzenie nielegalnej mennicy na zamku w Barwałdzie. Bicie monety było monopolem władcy, a za uprawianie tego procederu groziła śmierć. Na temat tego, jak Katarzyna została pozbawiona życia istnieje kilka wersji. Mówi się, że miała zostać rozerwana końmi na rynku krakowskim lub oświęcimskim. Pojawiają się też opinie, że została zamknięta w beczce nabitej gwoździami i stoczona ze wzgórza, wskutek czego zmarła, zanim beczka znalazła się u podnóża góry. Jeszcze inni uważają, że Katarzynę ścięto. Jednak najbardziej prawdopodobne jest, że została spalona na stosie. Ten sposób odebrania życia nie był wyłącznie zarezerwowany dla osób podejrzanych o paranie się czarami. Karą spalenia na stosie karano podpalaczy oraz… fałszerzy monet.
Kupiec – najniebezpieczniejszy zawód
Nie będzie przesadą stwierdzenie, że kupiec był jednym z najniebezpieczniejszych zawodów w średniowieczu. Długa droga przez góry sama w sobie napawała lękiem, chociażby ze względu na dzikie zwierzęta. Rozbójnikiem nie zawsze była osoba niskiego stanu i nie zawsze był to mężczyzna. Liczba band napadających na kupieckie karawany była bardzo duża i dzisiaj trudno ją dokładnie określić, ponieważ nie zachowały się dokładne przekazy, związane z tematem. Powyższe historie opisują jedne z najciekawszych epizodów szeroko pojętej tematyki handlu na pograniczu polsko-węgierskim w XV wieku.
Bibliografia:
- Biesaga M., Sroka S.A., List zbójników z 1493 roku i jego język, „Studia Źródłoznawcze” (2007), t. 45, s. 49-57.
- Postrach średniowiecznych traktów. Katarzyna Skrzyńska i jej straszny koniec, Historia. Do Rzeczy (dostęp: 04.03.2023 r.; https://historia.dorzeczy.pl/219148/postrach-dawnych-traktow-katarzyna-skrzynska-i-jej-straszny-koniec.html)
- Sroka S.A., Rozboje na pograniczu polsko-węgierskim z XV wieku, „Studia Historyczne”, R. XLV, z. 3-4, 2002, s.250-260.
- Sroka S.A., Średniowieczny Bardiów i jego kontakty z Małopolską, Kraków 2010.
- Włodarski Ł., Katarzyna Skrzyńska – zbójecki żywot szlachcianki, W mroku historii (dostęp: 04.03.2023 r.; http://wmrokuhistorii.blogspot.com/2015/04/katarzyna-skrzynska-zbojecki-zywot.html).
Kamila D. Szymczak
Korektor: Ewa Kajtoch
korektorka, redaktorka, a czasem nawet autorka. Mieszka i pracuje w Krakowie. Zapewniała już korektorskie wsparcie między innymi portalowi Archiwum Zbrodni. W wolnych chwilach pisze opowiadania.