Nie masz czasu przeczytać? Posłuchaj wersji audio!
Słonie bojowe nie bez przyczyny często nazywane się czołgami świata starożytnego, ponieważ ich cel był podobny – przełamać linię wroga, ewentualnie wywołać panikę w jego szeregach. Serge Lancel wyróżnił trzy gatunki tych zwierząt: słonie afrykańskie (największe), słonie indyjskie (osiągające wysokość w kłębie do 3 m; gładka trąba – por. słonie leśne niżej), słonie leśne (najmniejsze; wysokość w kłębie 2,4-2,5 m; charakterystyczne dla nich były: wielkie małżowiny uszne z zaokrąglonymi płatami, wyraźne wklęśnięcie w środkowej części grzbietu, wysoko podniesiona głowa, trąba składająca się z pierścieni, długie kły). Pierwszy raz, na omawianym obszarze, spotkał się z nimi Aleksander Wielki podczas bitwy pod Gaugamelą, aczkolwiek wtedy nie odegrały one dużej roli. Zwierzęta te wykorzystywano również w czasie oblężeń, bowiem ze względu na swoje rozmiary mogły sforsować umocnienia. Kraje basenu Morza Śródziemnego poznały tę potężną broń, dzięki Pyrrusowi, królowi Epiru, który wykorzystał je podczas bitwy pod Herakleą.
Uzbrojenie słonia bojowego
Michał Piekarski zaznacza, że częste przedstawienie słoni z wieżyczkami jest anachronizmem, ponieważ w Indiach takie konstrukcje pojawiły się dopiero w średniowieczu. Wcześniej na grzbiet słoni kładziono dużą, czerwoną, kwadratową kapę umocowaną łańcuchami lub linami. Koncentrując się na obszarze basenu Morza Śródziemnego, nie sposób nie zauważyć, że taka modernizacja słonia bojowego była powszechna wśród władców używających tych zwierząt do walki. Jako pomysłodawcę umocowania wieżyczek, zwanych przez Hindusów „howdah”, uważa się Pyrrusa – zazwyczaj znajdowało się w niej dwóch łuczników. Kłóci się to ze stwierdzeniem M. Piekarskiego, który liczebność obsady wieżyczki określił na czternaście osób (w skrajnych przypadkach). Tym bardziej że mowa o tym samym gatunku słonia. Inaczej sprawa się miała w przypadku słoni Hannibala, który używał słoni leśnych. Ze względu na swoje małe rozmiary na grzebiecie tych zwierzętach nie montowano wieżyczek. Sama załoga składa się z woźnicy (mahut) i strzelców, czyli podobnie jak napisał S. Lancel. Kornak (woźnica) kierował zwierzęciem za pomocą haczykowatego ościenia, odpowiedniego nacisku nóg oraz cmoknięć. W przypadku, kiedy kornak tracił kontrolę nad zwierzęciem, trzeba było się uciekać do drastycznych środków. Woźnica musiał uśmiercić słonia przez wbicie mu w kark dłuta za pomocą młotka.
Niekiedy malowano te zwierzęta na jaskrawe kolory, aby wzbudzić jeszcze większy strach u przeciwnika. Jest wielce prawdopodobne, że w czasie najazdów Aleksandra zaczęto zakładać im pancerze, mające postać prostokątnych płyt z żelaza, okrywających boki zwierzęcia, a czasem głowę i kończyny. Stosowano również pancerze wykonane ze skóry, pikowanego materiału z dodatkami elementów kolczugi lub metalowych łusek. Wbrew pozorom słoń to delikatne zwierzę i jest podatne na ciosy. Chociaż włócznie czy strzały nie zabijały go od razu, to jednak wbijając się głęboko w ciało, sprawiały ogromny ból, przez co słoń stawał się niebezpieczny dla własnych szeregów. Dla podniesienia skuteczności ich szarży zakładano im kolczaste napierśniki i ostrza przedłużające kły.
Słonie rzadko rozmnażają się w niewoli, także najczęściej pozyskiwano je z odłowów. Długotrwające szkolenie obejmowało kilka komend, m.in. stawania na tylnych nogach, poruszania się zygzakiem czy tratowania przeciwnika. Czasami podczas szkolenia pod nogi słoni rzucano jeńców, aby się przyzwyczaiły do miażdżenia ludzi. Ze swej natury słonie to istoty płochliwe, dlatego pojawiał się problem nakłonienia ich do walki. Podaje się, że przed walką pojono je winem ryżowym, które miało wzbudzić w nich agresję. W praktyce panowanie nad nietrzeźwym słoniem mogło być niemożliwe i, co za tym idzie, przynieść nieoczekiwane skutki. „Czołgi” miały swoje wsparcie naziemne złożone z 50 lekkozbrojnych piechurów, władających oszczepami, procami i łukami, których zadaniem była ochrona najbardziej wrażliwych punktów ciała zwierzęcia, np. trąby.
Słonie bojowe Aleksandra Wielkiego
Starcie między królem Macedonii Aleksandrem Wielkim a władcą perskim Dariuszem III miało miejsce w 331 r. p.n.e.. Zaznaczyć trzeba, że są to wzmianki wskazujące na obecność słoni, a nie na nich wykorzystanie w bitwie. Z dzieła Flawiusza Arriana wynika, że Dariusz przyprowadził słonie i ustawił je w szyku bojowym, aczkolwiek brak danych o ich udziale w bitwie. Edward Dąbrowa w monografii tejże bitwy napisał, iż słonie, nie wiedzieć czemu, zostały odesłane do obozu perskiego. Flawiusz dalej podaje, że Parmenion, jeden z dowódców Aleksandra, zdobył perski obóz, a wraz z nim słonie i wielbłądy. Bitwa zakończyła się zwycięstwem macedońskiego władcy.
Kolejnym przeciwnikiem, z którym Aleksander musiał się zmierzyć podczas swojego marszu, był Poros, indyjski radża, władca Pendżabu. Bitwa nad rzeką Hydaspes (Dźhelam) była batalią, w której słonie brały udział w walkach po obu stronach konfliktu. Argeaida, podjąwszy kroki dyplomatyczne celem zjednania sobie lokalnych władców, otrzymał od tychże 25 słoni bojowych. Natomiast Poros miał ich 200. Aleksander wprawdzie wysłał poselstwo do Porosa, aby spotkali się nad brzegiem rzeki celem dobrowolnego poddania się indyjskiego władcy zwierzchnictwu Aleksandra, ale posłowie wrócili do Aleksandra z odpowiedzią, że Poros chętnie się spotka z nim nad brzegiem rzeki, lecz w celu innym, niż złożenie hołdu. Król macedoński stanął przed nie lada wyzwaniem, bowiem niemożnością była przeprawa przez rzekę, jeśli po drugiej jej stronie stały gotowe do walki oddziały Porosa. Szczególne problematyczna była obecność słoni, ponieważ konie przerażone samym ich widokiem oraz rykiem, zeskoczyłyby do wody ze skór, na których byłyby transportowane. Aleksander podzielił swoją armię tak, że z częścią przeprawił się pod osłoną nocy niedaleko Dżalalpuru, a resztę zostawił pod komendą Kraterosa w obozie głównym pod Haranpurem. Król polecił, aby rozpoczął on przeprawę przez rzekę, kiedy Poros wyprowadzi z obozu główną część sił, w tym przede wszystkim słonie, bo to one stanowiły największą przeszkodę. Kiedy armie Aleksandra i Porosa stanęły naprzeciwko siebie, macedoński władca pierwszy rozpoczął atak. Bitwa nad rzeką Hydaspes zakończyła się zwycięstwem Argeaidy. W tym starciu słonie Porosa z pewnością zaznaczyły swoją obecność, zwłaszcza że:
„zamknięte w ciasnej przestrzeni, nie mniej strat doznali od nich swoi niż wrogowie, gdyż obracając się i pchając, jednych i drugich tratowały. Wśród jazdy otaczającej zwartym pierścieniem słonie urządzono straszną rzeź, a większą część jeźdźców na słoniach zabito, same zaś słonie już to poranione, już to zmęczone wysiłkiem i pozbawione kierowców nie utrzymywały ładu podczas walki, lecz rozdrażnione zadanymi ranami nacierały na swoich i wrogów bez różnicy, odpychając, tratując i zabijając jednych i drugich”.
Aleksander miał już pewien sposób na uporanie się z tymi kolosami – po ich okrążeniu zestrzelić kornaków, następnie skierować ogień włóczni i oszczepów na najbardziej wrażliwe części ciała słoni. Dodatkowo ranić trąby szablami lub toporkami kaleczyć nogi. Przypuszcza się, że poza „przewidywalnym” dla słoni sposobem walki, czyli rozbijaniem zwarto stojących jednostek i tratowaniem żołnierzy, zwierzęta te miały mieć kilka własnych sztuczek. Peter Green w biografii Aleksandra Wielkiego napisał, że słonie unosiły trąbami wrogów i roztrzaskiwały ich o ziemię lub nabijały ich na swoje kły. M. Piekarski, autor monografii bitwy nad Hydaspes, wspomina, że słonie miały rzekomo podnosić swoimi trąbami przeciwników i podawać ich kornakom (mahutom), aby ci ich dobili, aczkolwiek sam autor skłaniała się ku stwierdzeniu, że jest to fikcja literacka.
Pierwsze spotkanie Rzymian z „wołami lukańskimi”
Bitwa pod Herakleą w 280 r. p.n.e. w czasie wojny Rzymu z Tarentem i Pyrrusem, była starciem przełomowym dla tych pierwszych. Wtedy to Rzymianie po raz pierwszy zetknęli się z potężnym orężem, jakim były słonie bojowe. Pyrrus przyprowadził ze sobą do Italii 20 słoni. Ich uzbrojenie różniło się od tego, jakie było (a raczej nie było) pod Hydaspes. Zwierzęta, przyprowadzone przez Ajakidę, wyposażone były w wieżyczki, których pomysłodawcą miał być sam wódz epirocki. W wieżyczce siedziało dziewięć osób – po trzech lekkozbrojnych, procarzy i łuczników. Dodatkowo słoń był chroniony przez wsparcie naziemne w postaci 40-50 lekkozbrojnych. Jeśli chodzi o samą bitwę, to, jak podaje autor Żywotów:
„Ostatecznie jednak ulegli w tej bitwie Rzymianie, przede wszystkim z powodu słoni. Spłoszone bowiem ich konie roznosiły jeźdźców na różne strony, zanim zbliżyły się do nieprzyjaciela, a wtedy Pyrrus nasłał na nich w tym zamieszaniu konnicę tesalską i wśród wielkiej rzezi zmusił ich do odwrotu”.
Widok słoni, nazywanych przez Rzymian wołami lukańskimi, z pewnością podziałał psychologicznie na oponentów Pyrrusa. Wierzchowce spłoszone nie tylko widokiem, ale i nieprzyjemnym zapachem olbrzymich zwierząt, były nie do opanowania przez jeźdźców. Rzymskim historykom wiele problemów nastręczało ukazanie tejże klęski w lepszym świetle. Ciężko jednak przedstawić w jasnych barwach rozbicie w puch wielkiej armii Republiki. Po bitwie, będącej nie tylko szokiem wizerunkowym, Rzym musiał się także pozbierać po znacznych ubytkach w liczbie żołnierzy, których duża część trafiła w ręce Pyrrusa. W tym celu wysłano poselstwo do epirockiego władcy, na którego czele stanął Gajusz Fabrycjusz. Pyrrus za wszelką cenę chciał zawrzeć pokój, ale przedstawiciele rzymscy się na to nie zgadzali. Ajakida najpierw próbował przekupić rzymskiego posła, ale nic to nie dało. Za drugim razem:
postanowił przerazić Fabrycjusza widokiem słonia. Bo słonia jeszcze nigdy nie widział. Kazał więc na ten czas, kiedy miał znowu z nim rozmawiać, postawić za rozwieszoną z tyłu za nim kotarą największego ze swych słoni. Przygotowano wszystko według zlecenia króla i na dany znak spuszczono kotarę: słoń podniósł nagle trąbę do góry nad głową Fabrycjusza, wydając groźny i niesamowity ryk. Ale Fabrycjusz obejrzał się spokojnie w tył i rzekł do króla: „Ani wczoraj nie zrobiło na mnie wrażenia złoto, ani dzisiaj ten potwór”.
Ostatecznie nie udało się ani zawrzeć pokoju, ani wykupić jeńców, jednakże możliwość obejrzenia słoni z bliska uświadomiła, że te zwierzęta też są śmiertelne, co niewątpliwie było dla Rzymian pocieszeniem.
Po bezowocnych negocjacjach i nieudanym zamachu na życie Pyrrusa władca Epiru ruszył w stronę Rzymu. W 279 r. p.n.e. pod Ausculum stanęły naprzeciw siebie armia Ajakidy i rzymskich konsulów Sulpicjusza i Decjusza Musa Mimo zapoznania się z najgroźniejszą jednostką Pyrrusa, czyli słoniami, to kiedy tylko król dał sygnał do ataku tymże, to:
„Rzymianie z samym swym męstwem byli bezradni. Ustępowali przed nimi jak przed powodzią lub trzęsieniem ziemi, uważając, że nie trzeba czekać, aż zginą bezczynnie przez narażanie się na najstraszniejsze niebezpieczeństwo w sytuacji bez wyjścia.
Bitwa zakończyła się zwycięstwem Epiru, aczkolwiek, jak twierdzą badacze, czy to ówcześni, czy współcześni, to właśnie było to słynne pyrrusowe zwycięstwo.
Bitwę pod Benewentem, które to miasto swoją nazwę zawdzięcza Kuriuszowi Dentatusowi, można podsumować stwierdzeniem „do trzech razy sztuka”. Rzymianom za trzecim podejściem udało się pokonać epirockiego władcę, choć, co może być zadziwiające, sama bitwa pozostaje nierozstrzygnięta. Koncentrując się na wykorzystaniu w tej bitwie interesującej nas jednostki, natrafiamy na problem zaznaczony przez Hansa Delbrücka, stwierdzającego brak istnienia wartościowych relacji opisujących tę bitwę. Z tego względu, jak wcześniej zostało zaznaczone, nie do końca wiadomo, jaki był jej wynik. Wiedząc, że Pyrrus ma ze sobą słonie, Dentatus swój obóz rozbił na stromym wzgórzu, gdyż atak konnicy i słoni na takiej powierzchni, jeśli nie był niemożliwy, to na pewno bardzo utrudniony i o wiele mniej efektywny. Jeśli mowa o samej bitwie, to mimo tego, co stwierdził H. Delbrück, informacje o niej, w ważnym dla nas aspekcie, są bardzo interesujące. Krzysztof Kęciek w swojej książce przywołuje opis pewnego epizodu w czasie bitwy, który wyszedł spod pióra Lucjusza Florusa. Mianowicie podczas walki jeden ze słoni, a właściwie słoniątko, zostało silnie ugodzone w głowę i zatrąbiło. Usłyszawszy to, matka poszkodowanego ruszyła mu na ratunek, mieszając przy tym szyki obu armii i tratując swoich i wrogów. Autor monografii napisał dalej, że owo słoniątko było młodym, ale dużym 30-letnim słoniem. Zresztą ciężko sobie wyobrazić, by mały słonik stał w pierwszej linii i szarżował na wroga. Dentatus skorzystał z fortelu, jakim posłużyli się mieszkańcy Megary podczas oblężenia miasta przez Antygona II w latach 266-264 p.n.e. Jak podaje Poljanos:
Podczas oblężenia Megary Antygon przyprowadził swoje słonie bojowe. Megarejczycy posmarowali świnie płynną smołą i podpaliwszy je, wypuścili wolno. Palone żywym ogniem świnie z przeraźliwym kwikiem pognały w kierunku słoni, te zaś przerażone i rozjuszone uciekały każdy w inną stronę. Na przyszłość Antygon rozkazał Indom hodować słonie razem ze świniami, żeby przyzwyczajały się znosić ich widok i kwiczenie.
Jednak w tym przypadku nie ucierpiało żadne zwierzę. Wykorzystano świnię, której zapach i wydawane dźwięki spłoszyły słonie. Autor sugeruje, że mogło to być wielce prawdopodobne, ponieważ pochodzące z tamtych czasów brązowe płytki (aes signatum), przedstawiały z jednej strony wizerunek indyjskiego słonia, a z drugiej świni. Autor tenże ustęp kończy jakże trafnym stwierdzeniem, że rzymscy historycy nie rozpisywali się dużo na ten temat, ponieważ nie było czym się chwalić. W bitwie przeciwko słoniom wykorzystano także płonące pociski, po tym jak oddziały Pyrrusa zepchnęły Rzymian, aż pod umocnień ich obozu. Rezultat bitwy, chociaż nie sposób jednoznacznie określić zwycięzcę, zdecydowanie był na rękę Rzymianom. O znaczeniu tej bitwy tak napisał Plutarch z Cheronei:
[Maniusz Kuriusz Dentatus – przyp. autora] wprawił tym całą armią królewską w przerażenie, tak że wielka liczba jej ludzi padła na placu walki, i nawet zajęto kilka słoni, które w ten sposób dostały się w ręce Rzymian. To zwycięstwo zachęciło Maniusza Kuriusza do podjęcia z Pyrrusem walnej bitwy. W otwartej walce zmusił część nieprzyjaciela do ucieczki, ale na innym odcinku musiał sam pod naporem słoni cofnąć się pod obóz i wezwać do walki jego załogę, stojącą pod bronią i gęsto rozstawioną na wałach. Zabrali się więc ludzie tej załogi ze swych stanowisk na szańcach obozowych ze świeżymi siłami do walki, odparli i zmusili do ucieczki słonie, które pędząc teraz z powrotem przez własne szeregi, wywołały w nich zamieszanie i dezorganizację. To przechyliło szalę zwycięstwa na stronę Rzymian, a razem z tym zwycięstwem dało im zdecydowane przodownictwo w Italii.
Wierny słoń i zabójcza dachówka
Powróciwszy do Epiru, Pyrrus najechał Macedonię, którą rządził Antygonos II Gonatas. Podbił królestwo Antygonosa, ale nie wiadomo, czy obwołał się jego królem, czy też traktował je jako kraj podbity. Pyrrusowi nie udało się pochwycić Antygonosa, dlatego też kontynuował marsz. Na Peloponezie tylko Sparta stawiła opór Ajakidzie, który nijak nie mógł zdobyć tego miasta. Nastała jesień, a przed Pyrrusem pojawiła się szansa uzyskania lepszego miejsca na kwatery zimowe – Argos. W mieście toczyła walka stronnictw. Jedno z nich, z Arystyposem na czele, o pomoc poprosiło Antygonosa, a drugie na czele z Aryseasem o to samo zwróciło się do Pyrrusa.
Ten odstąpiwszy od Sparty, ruszył w stronę Argos. Spartanie, chcąc się zemścić, urządzali napady na tylną straż armii Epiru. Opóźniali tym samym marsz, ponieważ Epirota nie omieszkał wziąć odwetu na Spartanach (podczas jednego z napadu Spartan zginął najstarszy syn Pyrrusa, Ptolemajos). Skutek tego był taki, że kiedy w końcu dotarł do Argos, było ono już zajęte przez Antygonosa. Nocą stronnicy Aryseusa otworzyli bramy miasta, a Ajakida rozkazał wprowadzić słonie do środka. Okazało się, że brama była dla nich za wąska. Postanowiono zdjąć z nich wieżyczki, a potem je ponownie założyć, co spowodowało hałas i zniweczyło plan. W mieście zapanował chaos. Dodatkowo w bramie jeden ze słoni się przewrócił i uniemożliwił wydostanie się z miasta. Natomiast inny przedstawiciel tego gatunku dokonał czegoś, co niektórych może chwycić za serce. W swoich Żywotach napisał o tym Plutarch z Cheronei. Oddajmy zatem mu głos:
Słoń, Nikon, który już przedtem wszedł w obręb murów, teraz szukając swojego kierowcy, który z powodu wielu ran osunął się na ziemię, i chcąc go podnieść, zaczął iść wstecz, następował na cofających się, rozpychał ich i mieszał szeregi nieprzyjacielskie ze swoimi. I tak to wzajemne pomieszanie wrogich stron ze sobą trwało dopóty, dopóki słoń nie odnalazł ciała kierowcy. Podniósł je swą trąbą z ziemi, włożył sobie na oba kły, zawrócił z powrotem, waląc i zabijając wszystkich po drodze jak szalony.
W czasie tego zamieszania życie stracił Pyrrus. Paradoks chciał, że wódz o wielkiej sławie, który niejednokrotnie pokazał swój kunszt wojskowy i dowódczy, zginął od trafienia w głowę… dachówką.
Druga część zostanie opublikowana 23 listopada 202
red. KDS
Bibliografia
Źródła:
- Appian z Aleksandrii, Historia rzymska, t. I, przeł., oprac. i wstępem opatrzył L. Piotrowicz, Wrocław 2004.
- Appian z Aleksandrii, Historia rzymska, II, przeł., oprac. i wstępem opatrzył L. Piotrowicz, Wrocław 2004.
- Appian z Aleksandrii, Historia rzymska, III, przeł., oprac. i wstępem opatrzył L. Piotrowicz, Wrocław 2004.
- Flawiusz Arrian, Wyprawa Aleksandra Wielkiego, przeł. H. Gesztoft-Gasztold, wstępem i komentarzem opatrzył J. Wolski, Wrocław 2004.
- Plutarch z Cheronei, Żywoty sławnych mężów (z żywotów równoległych), t. 1, przeł. i oprac. M. Brożek, Wrocław 2004.
- Poliajnos, Podstępy wojenne, przeł., wstępem i przypisami opatrzyła M. Borowska, Warszawa 2003.
- Polibiusz, Dzieje, t. I, przeł., oprac. i wstępem opatrzył S. Hammer, Wrocław 2005.
- Polibiusz, Dzieje, t. II, przeł. S. Hammer i M. Brożek, przypisami opatrzył J. Wolski, Wrocław 2005.
- Salustiusz, Wojna z Jugurtą, przeł. i wstępem opatrzył K. Kumaniecki, Wrocław 2006.
Opracowania:
- Charles-Picard G., Hannibal, Warszawa 1971.
- Chrzanowski W., Pyrrus, król Epiru, Kraków 1996.
- Dąbrowa, E., Gaugamela 331 p.n.e., Warszawa 2010.
- Delbrück H., Antyczna sztuka wojenna. Persja-Grecja-Macedonia, t. I, Oświęcim 2012.
- Delbrück H., Antyczna sztuka wojenna. Republika rzymska, t. II, Oświęcim 2018.
- Gazda D., Wojny domowe w imperium rzymskim, Warszawa 2008.
- Green P., Aleksander Wielki. Biografia, Warszawa 2004.
- Kęciek K., Benewent 275 p.n.e., Warszawa 2001.
- Kęciek K., Dzieje Kartagińczyków. Historia nie zawsze ortodoksyjna, Warszawa 2003.
- Kęciek K., Magnezja 190 p.n.e., Warszawa 2003.
- Lach G., Ipsos 301 p.n.e., Warszawa 2014.
- Lancel S., Hannibal, Warszawa 2001.
- Lazenby J.F., Wojna Hannibala. Historia militarna drugiej wojny punickiej, Oświęcim 2018.
- Nowaczyk B., Kartagina 149-146 p.n.e., Warszawa 2008.
- Radziejewski P., Słonie bojowe, 24.01.2007, [online], https://www.histurion.pl/historia/starozytnosc/starozytnosc_ogolnie/slonie_bojowe.html (dostęp: 07.01.2022 r.).
- Piekarski M., Hydaspes 326 p.n.e., Ożarów Mazowiecki 2019.
- Walter G., Cezar, Warszawa 2006.
Kamila D. Szymczak
Korektor: Ewelina Powierska
korektorka, autorka tekstów, transkrybent. Interesuje się historią XX wieku (II wojna światowa), ale także, na przestrzeni wieków, historią innych kontynentów. Miłośniczka kryminałów i horrorów. Związana z Fundacją Sama Mama.
1 komentarz
Damian Nitecki
Bardzo dobry i szczegółowy artykuł. Brawa dla autorki za wysoki poziom merytoryczny. ,:)